Chodzi w tym wypadku o wielką rolę KŁAMSTWA, jaką odegrało ono podczas kolejnych dziesięcioleci w przysparzaniu sobie „późniejszych zasług”, jak również o fundamentalną rolę tego kłamstwa w budowaniu wokół jego osoby fałszywej legendy. Gdyby nawet ta ta jego współpraca z SB została zerwana (co wcale nie znajduje potwierdzenia w faktach) to jakiż sens miałby akt wybaczania, skoro ów wioskowy "chłopek-roztropek" nie tylko się do żadnych win przyznać nie zamierza ale nawet odwrotnie - tych, którzy chcieliby mu wybaczyć, z dziką furią atakuje i znieważa.
No a kłamstwo jest przecież (z definicji) wprowadzaniem w błąd dla osiągnięcia korzyści. Wszelkie zatem sukcesy lub zasługi odniesione dzięki kłamstwu są z moralnego punktu widzenia tyle samo warte, co właśnie to – owe sukcesy i zasługi umożliwiające – kłamstwo. Podobnie jest z prestiżem społecznym, autorytetem czy sławą. Legendę Wałęsy należałoby więc moim zdaniem porównać z karierą (tudzież sławą) milionera-biznesmena, który... ukradł pierwszy milion. Niedorzecznością byłoby – po ujawnieniu tej kradzieży – utrzymywać, że ponieważ kolejne miliony zdobywał on już uczciwie (zgodnie z prawem), to jego zasługi w przyczynianiu się do wzrostu majątku narodowego są jednak niepodważalne.
W ramach tego samego "zapisu cenzorskiego" redakcje tych "naszych" mediów zignorowały przesłany im przeze mnie Komunikat o procesie sądowym p-ko prof. A Kłonczyńskiemu, który się właśnie rozpoczął. Komunikat ten rozesłałem na wniosek mojej adwokat Moniki Brzozowskiej, gdyż jej zdaniem jakieś, minimalne choćby nagłośnienie w mediach ma wpływ na wynik procesu. Najmniejszej jednak wzmianki nie zamieszczono. Zostawili mnie więc na pastwę... :-))) No cóż - nie jestem tym zaskoczony. Nie lubią mnie, gdyż jestem niewygodnym świadkiem historii... w kwestii cenzury ma się rozumieć :-)
Do zobaczenia w Gdańsku
Pozdr., Tomek